Walking Lovers Korzeniowscy weszli na Dach Afryki- Kilimandżaro zdobyte!
Pokryty zawsze lśniącą śnieżną pokrywą najwyższy szczyt Czarnego Lądu Kilimandżaro (5895 m n.p.m) Justynie i Robertowi Korzeniowskim udało się zdobyć w piątym dniu intensywnego marszu drogą Kibo. Opublikowane już teraz zdjęcia mówią wiele, ale w pełni oddać klimat całej wyprawy będzie mogła oddać dopiero udostępniona już wkrótce na kanele YouTube Walking Lovers Korzeniowscy trzyczęściowa relacja z całego przedsięwzięcia. Zanim jednak rozpocznie się oglądanie relacji, warto jest się zapoznać z podstawowymi danymi, które obrazują skalę tego przedsięwzięcia. Cała wyprawa od startu z Marangu Gate, przez zdobycie Uhuru Pick, aż do szczęśliwego powrotu zajęła 6 dni. Tempera powietrza oscylowała od 30 stopni na starcie marszu przez deszczowy las, po -10 w trakcie nocnego podejścia pod koronę krateru, zanim na Gilman’s Point górskich piechurów zaczęło rozgrzewać wschodzące słońce. Interesujące mogą być dane, jakie na swoim Polarze zarejestrował w trakcie wyprawy Robert:
- Czas aktywności- 5 h 3 min i 31 s
- Dystans – 77, 64 km
- Przewyższenie – 4033 m
- Spalone kcal- 22 921
Są tacy, którzy uważają Kolimandżaro za łatwy do zdobycia szczyt. Owszem, z punktu widzenia technicznego, szczególnie na szklaku Kibo, jego zdobycie nie wymaga umiejętności wspinaczkowych, ale lepiej nie liczyć na to, że ominą nas symptomy fizjologiczne związane z przebywaniem i wysiłkiem na dużej wysokości. Bóle głowy, kłopoty ze snem, spadek apetytu, czy zaburzenia trawienia to absolutna norma na wysokości około 4000 m n.p.m., a przecież ostatni przystanek przed atakiem szczytowym miał miejsce w Kibo Hut na wysokości 4720 m n.p.m.
Stamtąd w nocnym marszu trzeba było wspiąć się jeszcze prawie 1200 m, co Walking Lovers zajęło ok. 8 godzin. Nigdy dotąd Loversi nie maszerowali tak wolno, ani też z taką uwagą nie obserwowali reakcji walczących z hipoksją organizmów.
Pełna rekompensata za wysiłek, zmarznięte dłonie i spalone słońcem, spierzchnięte usta nastąpiła na szczycie wulkanu, gdy pokazując symbol walkera, i łącząc dłonie w serce pozowaliśmy do pamiątkowych zdjęć przed obiektywami swoich towarzyszy podróży. Wśród nich było jedno bardzo szczególne grupowe zdjęcie z samodzielnie zrobioną przez poznanych po drodze polskich turystów z własnych ubrań flagą Ukrainy. Gdy rozpoczynała się wędrówka przez Kilimandżaro National Park, a było to w trzy dni po napaści Rosji na Ukrainę, Justyna i Robert spotkali kijowianina Oleha, który dopiero po zejściu ze szczytu, nie mając po drodze zasięgu telefonicznego, dowiedział się o tym, że jego najbliżsi są narażeni na bombardowania, a on sam musi wracać, by walczyć za swoją ojczyznę. Oczywiście trudno było nam pocieszyć tak zrozpaczonego człowieka, ale Korzeniowscy obiecali Ukraińcowi, że zrobią wszystko, by flaga jego kraju pojawiła się na Dachu Afryki za ich sprawą.
Po co zdobywać góry? Himalaiści mówią, że ,,bo są”. Walking Lovers uważają zaś, że wspólne chodzenie zawsze łączy, a wejście na szczyt daje szansę na lepsze poznanie się i odkrycie nowych horyzontów. Idziemy dalej!